W ubiegły weekend nadrabialiśmy moje urodzinowe zaległości. Dla mnie ten wyjazd był po prostu pretekstem do porządnego wspólnego biesadowania, więc chwała Tomkowi, który zorganizował cały wypad. W piątek wyruszyliśmy w miejsce*, gdzie cisza, spokój, gdzie natura i lasy. To nasza druga wizyta w tym miejscu. Bardzo cieszyłam się na ten weekend i nie dlatego, że miała w końcu odebrać swój zaległy prezent;p Głównie z racji tego, że mogłam spotkać się z moją najbliższą rodziną, tak na spokojnie, bez ograniczeń czasowych. Spędzić dwa długie dni, dwa wieczory i noce przegadane i przeplecione śmiechem. Cieszyłam się na to bieganie boso po trawie, na nicnierobienie i odpoczynek. To miejsce ma magie, przyjeżdżasz i chcesz każdemu detalowi robić zdjęcia, a potem zapominasz o tym i łapiesz te obrazy oczami, inaczej się nie da.
Mimo, iż Mikołaj wyjątkowo dał nam tym razem popalić i dawał się we znaki na każdym kroku chcę pamiętać ten wyjazd tylko z tych dobrych rzeczy, mam nadzieję, że właściciele tak też nas będą pamiętać;-)
Po tym pobycie doszłam do wniosku, że mam ogromny deficyt wiejskich klimatów i coraz bardziej dojrzewam do zamieszkania w podobnym miejscu.